Opis
O upadkach, które uczą pokory.
O rezygnacji i sile woli, która ją przezwycięża.
O podróży mającej moc zmieniać życie.
O miłości – potężniejszej niż wszystko inne.
13 tys. km z południa na północ Ameryki Południowej.
W 10 miesięcy z Cabo Froward na krańcu Chile aż do Punta Gallinas na kolumbijskim wybrzeżu Morza Karaibskiego.
Wyłącznie siłami natury.
Biegiem, pieszo, wpław, wspinając się, pchając wózek sklepowy i taczkę, na pontonie, w kajaku, rowerem, hulajnogą i ciągnąc wózek pustynny. Rowerem wodnym, łodzią wiosłową, pod żaglem, canoe, deskorolką i na paralotni.
Wszystkim, byle nie miało silnika.
Michał Kozok, radykalnie uczciwy i konsekwentny w dążeniu do celu, na trasie nie pozwalał sobie nawet na skorzystanie z windy ani z ruchomych schodów.
Przedzierał się z maczetą przez las tropikalny, przemierzył samotnie pustynię Atacama i wspiął się na sześciotysięcznik.
I ciągle przy tym śmiał się z samego siebie.
W kilku etapach podróży towarzyszyła mu Ewelina, jego żona, a przez cały czas dmuchana kaczka, Grażynka.
*****
Najbardziej zwariowana wyprawa roku
[off.sport.pl]
Dokonał rzeczy niebywałej
[Kolosy.pl]
Przy dobrym wietrze niosło mnie jak dzikiego pstrąga. Solidne odepchnięcie, potem rytmiczny, mocny ruch bioder, jeszcze raz noga – leciałem! To było coś wspaniałego, nawet na mniejszych podjazdach pędziłem jak szalony. A kiedy robiło się z górki? No cóż: bałem się. I z dziką radością przekraczałem prędkość, przy której mogłem się jeszcze zatrzymać. Szaleństwo i adrenalina. Nawet czterdzieści kilometrów na godzinę hulajnogą po autostradzie. Pięć kilometrów w dół w dwanaście minut. Zakręty brane na pełnej szybkości. Bez kasku, bez ochraniaczy i bez hamulców. Daleko poza granicą zdrowego rozsądku. Nie będę kłamał: podobało mi się
[fragment książki]
Michał Kozok, rocznik 1975, człowiek, którego od dwudziestu lat nieprzerwanie gdzieś nosi. Absolwent krakowskiej AWF, mąż Eweliny i ojciec Natana. W swoim życiu pracował na 39 stanowiskach, wykonując 59 najrozmaitszych zajęć. Zdarzyło mu się zarówno wystąpić w reklamie Nike, jak i patroszyć kurczaki. Ostatnio dostał w końcu wymarzoną pracę biurową. Uwielbia analizować dane, tworzyć tabelki i statystyki. Podróżuje. Odwiedził już 131 krajów (w pięciu mieszkał), a każdy zamieszkany kontynent przemierzył z jednego końca na drugi bez wsiadania do samolotu (co nie znaczy, że boi się latać). W 2004 roku, podczas nieprzespanej nocy na Amazonce, wpadł na pomysł wyprawy przez Amerykę Południową siłami natury. Dopiął swego po dziewięciu latach. Za to dokonanie otrzymał Kolosa 2013 w kategorii „Wyczyn roku”. Mieszka w Sydney.
Polecamy stronę autora!!!
Monika Kubisz –
Książkę fantastycznie się czyta! Wzruszenia, śmiech, łzy (Maks)…Ostrzegam, nie zaczynajcie czytać późnym wieczorem, jeśli następnego dnia macie spotkania od rana lub składacie ważny projekt (na bazie własnych doświadczeń). Autor to normalny człowiek, nie ukrywający swoich obaw, lęków, słabości. Szczery i prostolinijny. Polecam wszystkim – a nóż stanie się inspiracją do zrobienia czegoś ponadstandardowego!
Katarzyna –
Książka niezwykła. Odbiega od standardów książek wielu podróżników, opisujących świat przez schemat: zjadłem, spotkałem, pojechałem. Tu jest moc – czytania i przygody. Czyta się fantastycznie! Mnóstwo zabawych anegdot i dużo dystansu do siebie. To, co pisze autor, pokazuje, że granice tego, co robimy są tylko w naszych głowach. Godna wielokrotnego czytania.
Marcin –
Super ciekawa podróż. Ukłony dla autora.
Agata –
Wspaniała książka o niezwykłej podróży! Marzenia należy spełniać, a wcześniej koniecznie takie książki czytać. Można dostać skrzydeł! Gratulacje po stokroć dla wielkiego podróżnika Michała
michu2233 –
Uwielbiam takie książki. Wciągająca historia z Ameryki Południowej, opowiadająca o realizacji własnych marzeń, pokonywaniu trudności i ograniczeń. No i ta nieograniczona fantazja autora np. podróż wózkiem sklepowym! Warto.
ola –
Książka obiegła wielu moich znajomych wszyscy mówią to samo NIESAMOWITY CZŁOWIEK, niesamowite dążenie do marzeń i udowodnienie, że warto,że można,że życie jest kolorowe!!!Nareszcie wróciła do mnie z powrotem. Z nowym rokiem czytam ja drugi raz i pewnie nie ostatni 🙂
Pozdrawiam i życzę kolejnych podróży i wyzwań bo przecież Ktoś musi pisać takie fajne rzeczy,żeby inny mógł czytać.