Nakładem naszego wydawnictwa niedawno ukazał się niezwykły zbiór opowiadań autorstwa Barbary Sadowskiej*. Przestrzeń, w której wszystko się wydarza to zebrane pod wspólnym tytułem zabawne, czasem smutne historie. Przeplatają się one ze sobą, tworząc kalejdoskop doświadczeń emigrantki zarobkowej, która zupełnie przez przypadek, w zwykłym byciu obok drugiego człowieka, dostrzega sens miłości, radości, obfitości.
W rozmowie z nami autorka opowie o swojej debiutanckiej książce, zdradzi, jak wiele jej osobistych doświadczeń czytelnik odnajdzie w opowiadaniach i wyjawi informacje na temat kolejnej publikacji. Zachęcamy do lektury!
O.O.: Tytuł Przestrzeń, w której wszystko się wydarza jest dosyć niejednoznaczny. Dopiero z samego opisu wynika, jak można go interpretować. Czy ten tytuł był wynikiem Pani pomysłu, czy też powstał już podczas procesu wydawniczego po konsultacjach z redaktorem prowadzącym?
B.S.: Kiedy narodziła się myśl, że chcę wydać zbiór tych opowiadań, wiedziałam, że tytuł będzie właśnie taki. Ta przestrzeń jest jakby mną, więc w ten sposób chciałam to podkreślić. Zgadzam się, że tytuł jest niejednoznaczny, ale też uważam, że dzięki temu intryguje. Myślę, że koresponduje z całością, z wszystkimi opowiadaniami, które pojawiają się w książce.
Pani opowiadania tworzą zbiór, ale każde z nich jest odrębną całością, odrębną historią. Czy podczas ich powstawania od początku zakładała Pani wydanie ich pod wspólnym tytułem, czy po prostu przede wszystkim była to bardziej potrzeba ekspresji literackiej, która dopiero później przerodziła się w pomysł na publikację?
Chyba to drugie. Kojarzę, że w momencie, kiedy skończyłam pierwsze opowiadanie, pojawił się pomysł na to, żeby pociągnąć to dalej. Jakby utkać z kilku opowieści jakąś jedną całość, ale to przyszło dopiero z czasem.
Skąd narodziła się u Pani ta potrzeba ekspresji literackiej zawartej właśnie w opowiadaniach?
Wydaje mi się, że każdy człowiek chce się jakoś wyrażać. Ja znalazłam tani sposób na to, bo możliwość pisania jest nieograniczająca. Można to robić wszędzie, zawsze i nie trzeba do tego mnóstwa pieniędzy, bo i bez nich można tworzyć. Trochę uzależniłam się od pisania. Zdarza mi się, że jak nie piszę przez parę dni, to po prostu aż mnie ściska w żołądku, takie to niemiłe odczucie. W całym procesie wydawniczym zabawne jest to, że trzeba sprawdzać korekty, propozycje redaktora, ciągle czytać to swoje dziecko. To jest chyba najtrudniejszy moment, bo ja nie chcę czytać już tych opowiadań. One wychodzą ze mnie, są, już skończone. W tym momencie nie są już moje, jakby gdzieś sobie poleciały.
Barbara Sadowska
Wydaje mi się, że każdy człowiek chce się jakoś wyrażać. Ja znalazłam tani sposób na to, bo możliwość pisania jest nieograniczająca. Można to robić wszędzie, zawsze i nie trzeba do tego mnóstwa pieniędzy, bo i bez nich można tworzyć.
Czytając Pani notkę biograficzną można odnieść takie pobieżne wrażenie, że to jest autorski, ale kolejny zbiór opowiadań emigrantki zarobkowej, której to życie opiera się na pracy w obcym miejscu. Tymczasem emigrancki los jest w książce tylko tłem, punktem zaczepienia dla plejady bohaterów, których los doświadcza na wiele sposobów, ale bardzo uniwersalnych. Czy gdyby Pani nie wyjechała, to ta książka by nie powstała? Emigracja jakoś wpłynęła na otwartość i ułożenie sobie pewnych aspektów?
Chyba tak. Teraz sobie myślę… Sama emigracja nie jest już aż tak istotna. Na pewnym etapie swojego życia uświadamiamy sobie, że bez różnicy tak naprawdę, w którym miejscu się znajdujemy. I tak spotkamy ludzi, których mamy spotkać. Emigracja na pewno ułatwia obserwację. W momencie, kiedy przyjeżdża się w obce miejsce, tak naprawdę zaczyna się od tego, że obserwuje się wszystko dookoła i jest się bardziej wyczulonym na to, co się dzieje. Tam, gdzie jesteśmy już osadzeni, przyjmujemy wszystko i wszystko przez nas przelatuje, bo czujemy się pewnie. W momencie, kiedy człowiek wyrusza ze swojego miejsca urodzenia, domu rodzinnego, czy z jakiejś strefy komfortu, jego zmysł obserwacji się wyostrza. Chyba to mi pomogło, bo tak naprawdę te opowieści, każde to opowiadanie, są splotem moich myśli, moich odczuć, ale nie dotyczą tylko jednego miejsca – przeszłość i teraźniejszość się mieszają. Teraz myślę, że tak naprawdę to ta książka i tak by powstała. Może zajęłoby to więcej czasu, ale te tematy i ci ludzie, którzy gdzieś tam są, i tak by się pojawili w moim życiu.
Czyli w tych opowiadaniach i historiach jest dużo z Pani osobistych doświadczeń? Czy jednak jest tam więcej fikcji literackiej i fantazji?
Wszystkiego jest trochę. Nie wiem, jak to wygląda proporcjonalnie. Są osoby, których charakter i wygląd są realne. Tacy ludzie i historie były, istniały. Ale są też takie opowiadania, w których ja tylko zabrałam atmosferę i to wszystko, co zauważyłam wokół danego człowieka i stworzyłam własną historię. Dokonałam jakby interpretacji losów jakiejś osoby. Często to też są moje wyobrażenia na temat tego, co mogło się wydarzyć. Ale postaci jako takie faktycznie istniały.
Ale bohaterowie Pani opowiadań to nie są tylko ludzie, ale też części ciała, anioły czy zwierzęta. Skąd zatem pomysł na tak niebanalnych bohaterów?
Szczerze powiedziawszy, nie wiem, skąd mi się to bierze. Po prostu czuję się, jakby ktoś szeptał mi te opowieści do ucha. Ja czasami zaczynam i wiem tylko, jak będzie brzmiało pierwsze zdanie. Potem cała opowieść idzie w swoją stronę i pojawia się tam na przykład wątroba. Bohaterowie stają się takimi samodzielnymi bytami, a ja to tylko opisuję. Pozwalam się temu poprowadzić.
Czy w całym zbiorze znajduje się opowiadanie, które jest Pani szczególnie bliskie? Jeśli tak, to o czym ono jest?
Moje ulubione opowiadanie to „Radość”. Jest w nim wszystko co lubię – wspaniała bohaterka, anioł i zwierzęta. Jest to najbardziej wprost napisane opowiadanie. Pisząc je, miałam wrażenie, że absolutnie wszystko w nim jest prawdą. Do tej pory kiedy je czytam, nie mam powodu, aby sądzić inaczej. Amber istnieje i czasem ją jeszcze widuję… Może nazywa się inaczej, jej historia może jest inna, ale fakt pozostaje faktem – to jest chodząca Radość. Oczywiście lubię też inne opowiadania, ale właśnie Amber skradła mi serce.
Barbara Sadowska
Chciałabym, żeby ktoś, czytając moją książkę, zdał sobie sprawę, jak ważna jest akceptacja wszystkiego, co przychodzi. Nawet tego, czego nie rozumiemy, co jest kompletnie inne i wymyka się naszym dotychczasowym doświadczeniom. To jest klucz do moich opowieści.
W Pani książce często jest poruszana kwestia szeroko pojętej tolerancji – dotyczącej tożsamości płciowej, orientacji seksualnej, stylu życia oraz prawa do życia, miłości czy śmierci. Czy Pani zdaniem tolerancja może stanowić klucz do szczęścia, również postrzeganego wielowymiarowo?
Od razu powiem, że nie lubię słowa tolerancja. Wolę je zastępować słowem akceptacja. Chciałabym, żeby ktoś, czytając moją książkę, zdał sobie sprawę, jak ważna jest akceptacja wszystkiego, co przychodzi. Nawet tego, czego nie rozumiemy, co jest kompletnie inne i wymyka się naszym dotychczasowym doświadczeniom. To jest klucz do moich opowieści.
Przestrzeń, w której wszystko się wydarza to Pani debiut. Przy głowie tak pełnej pomysłów, aż chciałoby się zapytać, czy ma już Pani pomysł na kolejną książkę?
Piszę ciągle, ale to są krótkie, króciutkie opowiadania. Mam swojego bloga i na nim je umieszczam. Piszę też posty na Facebooku. Tak się zastanawiam… Pewnie, chciałabym wydać kolejną książkę, ale ciągle myślę sobie, że to są jednak opowiadania. Mam takie poczucie, że tak naprawdę, żeby określać siebie jako osobę piszącą, to trzeba wydać dłuższą opowieść. Trudno mi się przyzwyczaić do myśli, że zbiór opowiadań też jest książką. Może kiedyś wejdę w taką dłuższą formę, ale na razie pozostaję przy opowiadaniach. Lubię je pisać, bo mam na nie tyle czasu, ile mam. Przecież pracuję też zawodowo. Jeżeli odczuję taką potrzebę, to wydam kolejny zbiór opowiadań, bo dobrze mi się je pisze.
Wcale nie trzeba się nazywać pisarzem dopiero wtedy, kiedy się napisze jakąś dłuższą prozę. Nie liczy się długość tego utworu tylko kunszt, a to jest chyba ważniejsze niż to, że całość ma kilka stron, a nie kilkanaście czy kilkadziesiąt.
Pewnie tak, ale pomyślałam sobie: „Kurczę, fajnie by było też coś dłuższego napisać”. Z drugiej strony opowiadania mają to do siebie, że jest to jakiś fragment, naprawdę krótkie spotkanie. To powoduje, że ono zaczyna później żyć swoim życiem. Osoba, która je czyta, może je dalej rozwijać w głowie. Lubię tę krótką chwilę uchwyconą w takiej krótkiej formie.
W takim razie czekamy na kolejną publikację! Dziękuję Pani bardzo za rozmowę.
Również bardzo dziękuję.
Przestrzeń, w której wszystko się wydarza można kupić w naszej księgarni internetowej.
*Barbara Sadowska – ur. w 1979 r. Polka na emigracji. Od trzynastu lat mieszka i pracuje w Holandii, z małymi przerwami na Wielką Brytanię, Irlandię i Szwecję. Nomadka i poszukiwaczka wolności własnej. Pasjonatka dobrej literatury i spotkań z drugim człowiekiem, najchętniej w wielowymiarowej przestrzeni.